Źródło: Gazeta Wyborcza

 

Festiwal Robotville w londyńskim Science Museum pokazał, że najciekawsze rzeczy w robotyce dzieją się dziś na pograniczu techniki i nauk humanistycznych, czyli w badaniu psychologicznego związku człowiek - maszyna.

 

Psycholodzy na politechniki - w ten nurt wpisuje się także pokazywany w Londynie polski robot FLASH (w sumie na festiwalu, pomiędzy 1 a 4 grudnia, pokazano ponad 20 robotów z całego świata) rozwijany na Politechnice Wrocławskiej. Powstaje on w ramach europejskiego projektu LIREC, czyli Living with Robots and Interactive Companions (Życie z robotami i interaktywnymi towarzyszami).

 

Projekt wychodzi z założenia, że skoro ludzie już teraz potrafią nawiązać więź emocjonalną ze swoim niezawodnym "laptopciem" albo ukochanym "iPhonikiem", to emocje te będą jeszcze silniejsze w robotycznej przyszłości. Jeśli na przykład robot będzie miał humanoidalny kształt, czy będziemy mieć jakieś opory, jak pilot Pirx piszący o rozsypującym się robocie Terminusie - "rozpad funkcji, wniosek: zdać na złom"?

 

Ta więź emocjonalna może mieć wymiar negatywny (najstarsi górale jeszcze pamiętają najbardziej nienawistny element Microsoft Office, jakim był humanoidalny Pan Spinacz). Może mieć też pozytywny - dla osoby skazanej na samotność albo z jakichś przyczyn wybierającej samotność dobrowolnie, np. żeglarza czy polarnika, robot towarzysz może być dobrą namiastką jakiejkolwiek interakcji.

 

Pomoc w projektowaniu

 

Ale jak to zrobić, żeby ten przykładowy żeglarz polubił swojego robociego przyjaciela, a nie dostał ataku szału i nie powiesił go na takielunku? Nad tym właśnie pracują naukowcy z Wrocławia, którzy eksperymentują z robotem o stosunkowo taniej i prostej konstrukcji, potrafiącym jednak wyrażać emocje takie jak radość, zdziwienie czy nawet gniew.

 

Na przeciwnym krańcu znajduje się europejski program iCub, w którym dość kosztowny robot (własny egzemplarz możemy zamówić na włoskiej politechnice w Genui za ćwierć miliona euro) zaprojektowany jest tak, żeby jak najdokładniej imitował ludzką gestykulację i mimikę. iCub potrafi nawet w uroczy sposób "marszczyć brwi" albo robić doskonale znaną każdemu rodzicowi słodką minkę pt. "absolutnie nic mi nie wiadomo o jakiejkolwiek wybitej szybie".

 

Unikalną cechą iCuba jest to, że potrafi się uczyć tak jak dziecko - podpatrując to, co robią dorośli albo inne dzieci, które na jego widok najczęściej radośnie chcą uczyć robota grać w piłkę albo układać klocki. iCub to wszystko zapamiętuje i błyskawicznie potrafi zdobyć manualne umiejętności na poziomie przedszkolaka.

 

Eksperymentalne roboty z politechniki w Genui i Wrocławiu mają służyć projektowaniu robotów przyszłości - iCub i FLASH pokazują, jak ludzie mogą się uczyć kontaktu z robotem, a roboty kontaktu z człowiekiem. Same w sobie nie mają jednak bezpośredniej wartości umysłowej.

 

Kaspar - dziecięcy terapeuta

 

Na wystawie pokazywano roboty, które mogą już wykonywać konkretne zadania - nadal z pogranicza techniki i psychologii. Brytyjski Kaspar z Uniwersytetu w Hertfordshire podobnie jak iCub prowokuje dzieci, by chciały się z nim bawić. To właściwie duża, sympatyczna lalka, tylko że jego zadaniem jest pomaganie dzieciom autystycznym uczyć się rozumieć i okazywać emocje.

 

Kaspar na zdrowej i dorosłej osobie robi wrażenie dziecka nienaturalnie smutnego i wycofanego. To czyni go bezcennym narzędziem terapeutycznym przy zajmowaniu się dziećmi, które za sprawą autyzmu to, co my odbieramy jako mimikę "naturalną", interpretują jako gniew czy agresję.

 

Badacze demonstrowali rewelacyjne wyniki, jakie Kaspar już osiągnął w zajęciach z trudnymi pacjentami, którzy reagowali gwałtowną agresją na pojawienie się jakiejkolwiek obcej osoby. Robota przyjmowali zaskakująco dobrze i dopiero dzięki niemu nabywali podstawowe umiejętności społeczne, jak choćby umiejętność patrzenia na osobę, z którą się rozmawia.

 

Kaspar pokazuje, że psycholog na politechnice może badać nie tylko to, jak maszyna uczy się od ludzi albo ludzie od maszyny - może badać także zastosowanie maszyny do uczenia ludzi przez ludzi.

 

i-Sur - lekarz przyszłości

 

Masowa produkcja robotów to już chyba nie science fiction, ale kwestia naprawdę bliskiej przyszłości. Na wystawie w Science Museum mogliśmy zobaczyć pierwsze biznesowe aplikacje tego, co dotąd odkryto na pograniczu techniki i psychologii.

 

PLEOrb to oferowany za jakieś 500 dol. robot mający zastąpić domowe zwierzątko. Nad każdym pieskiem i kotkiem ma tę zasadniczą przewagę, że jest dinozaurem. Małym, sympatycznym, uśmiechniętym dinozaurem, który lubi, jak się go głaska. I nigdy nie zasika nam perskiego dywanu ani nie zniszczy pracy domowej.

 

PLEOrb robił oczywiście na wystawie furorę - dzieci ustawiały się w kolejce, żeby pogłaskać "małego dinozaura". Ponieważ jest on autonomicznym robotem z własną szczątkową sztuczną inteligencją, każdy PLEORb zachowuje się trochę inaczej - bo uczy się w procesie rozwoju.

 

Na Uniwersytecie w Weronie jest z kolei rozwijany projekt i-Sur. Tutaj już nie chodzi o zabawę, tylko o zastosowanie robotyki w chirurgii. i-Sur to jednak nie tylko dżojstik z wysięgnikiem. System potrafi się sam uczyć i wyciągać wnioski z obserwowania człowieka przy pracy. Proste operacje będzie mógł robić zupełnie sam. Projekt wprawdzie nadal jest w fazie eksperymentalnej, ale po ulicach europejskich miast już chodzą pacjenci operowani przez i-Sur.

 

Robot? Nic specjalnego

 

Wystawie towarzyszył program zajęć, na których naukowcy i artyści opowiadali o swoich wizjach robotyki. Niżej podpisanemu przypadł zaszczyt opowiedzenia o robotach z literatury Stanisława Lema - Trurlu, Klapaucjuszu, a także (osobiście ulubionym) Terminusie.

 

Wykłady były bardzo ciekawe, bo postęp w robotyce jest naprawdę niesamowity. Sformułowaną jeszcze 40 lat temu teorię "doliny niesamowitości", zgodnie z którą maszyna niedoskonale imitująca człowieka musi budzić ludzkie przerażenie (naturalni są dla nas ludzie i maszyny, ale stany pośrednie mają być odpychające), w praktyce już obalono.

 

Niestrudzonym eksperymentatorem kwestionującym tę doktrynę jest konstruktor androidów na Uniwersytecie w Osace prof. Hiroshi Ishiguro. Jego maszyny z serii Geminoid są kopiami prawdziwych ludzi - podseria Geminoid HI to kopie samego profesora Ishiguro.

 

Poddaje on ochotników eksperymentom, w których zza odsłoniętej kurtyny wyłania się on sam albo jego zdalnie sterowana kopia. Ile czasu zajmuje człowiekowi rozpoznanie, że ma do czynienia z maszyną? Przeciętnie 60 sekund. Niby niedużo, ale wynika z tego, że przy niektórych interakcjach (np. kupując bilet w kasie), możemy nawet się nie zorientować, że z kasjerką było coś nie tak!

 

Eksperymenty z geminoidami prowadzone są także na ochotnikach, którzy niczego nie podejrzewają - naukowcy na przykład zabierają robota do restauracji i podpatrują reakcje innych gości. Przeważnie reakcji jednak brak - być może w słynącej z postępu w robotyce Osace spotkanie w knajpie robota to nie jest już nawet powód do chwalenia się na Twitterze?

 

Wystawa mogła być bardzo inspirująca dla wszystkich absolwentów narzekających na brak pracy. Skończyłeś psychologię lub antropologię i nie wiesz, co ze sobą zrobić? Skoro doczytałeś do tego miejsca, to już przecież wiesz...

 

 

Joomla 3.0 Templates - by Joomlage.com